wtorek, 28/11/2023 | 10:24 CET
You are here:  / Edukacja i Nauka / Poczatek nauki o meteorytach

Poczatek nauki o meteorytach

post by related

related post

Nauka o meteorach i meteorytach narodziła się z wielkiego deszczu roju Leonid. Ale ile uczeni musieli włożyć wysiłku, by człowiek pozbył się wreszcie uprzedzeń i odrzucił zrodzone przed wiekami zabobony. Spadek meteorytu i towarzyszące mu zjawiska robią silne wrażenie również dziś, chociaż jego istota jest nam dobrze znana. A cóż dopiero mówić o pierwotnym człowieku, który czcił zjawiska przyrody, bo ich nie rozumiał, i dlatego tak bardzo się ich bał. Czyż meteoryt spadający z nieba przy olśniewającym świetle i ogłuszającym łoskocie nie mógł być dla nich rzeczą świętą i tajemniczą? Z pietyzmem składano je więc w hinduskich świątyniach, były czczone przez Azteków, drobne ich bryłki wkładano do indiańskich mogił. Nawet dojrzałe cywilizacje antyku wierzyły, iż upadek meteorytu jest przejawem ingerencji bóstwa, które w ten sposób oznajmia zwykłym śmiertelnikom swoją wolę, objawia im swój gniew lub życzliwość. Człowiek antyku podlegał zabobonom i nakazom swej religii dla nas nie całkiem zrozumiałym. Wiemy przecież, że nawet wybitni uczeni tego okresu nie potrafili uwolnić się od wiary we wróżby i autorytety wyroczni. Jest więc zrozumiałe, iż spadłe z nieba kamienie stawały się przedmiotem kultu. Jedynie pojedyncze okazy wykorzystał pierwotny człowiek do praktycznych potrzeb. Znaleziono kamienne piły z epoki kamiennej z osadzonymi odłamkami meteorytu, przez co wielokrotnie zwiększono ich użyteczność. Sławna stal damasceńska też miała być podobno wyrabiana z żelaza meteorytowego.

Zobacz też.. seks humor

W roku 1866 astronom włoski Giovanni V. Schiaparelli odkrył zależność między kometą Switt-Tuttle-Simons a rojem ?gwiazd spadających”, które wybiegają z punktu leżącego w gwiazdozbiorze Perseusza i dlatego zwane są Perseidami. Taki sam związek stwierdzono w przypadku odkrytej wiosną 1866 roku komety Tempel-Tuttle, bo i ona – jak to wykazały obliczenia austriackiego astronoma Teodora Oppolzera – poruszała się po tej samej orbicie, co rój Leonid. Wtedy jeszcze nie znano przyczyny tego zjawiska. Było jednak zupełnie oczywiste, że jeżeli obowiązuje to dwie komety, może dotyczyć i innych. A gdyby tak zestawić – pomyślał austriacki astronom Edmund Weiss – wszystkie komety zbliżające się do orbity Ziemi? Z elementów ich orbit można byłoby obliczyć, w którym czasie nasza planeta może spotkać na swej drodze rój ?gwiazd spadających” i gdzie na niebie najłatwiej je zaobserwować. Wystarczy potem porównać dane teoretyczne z danymi obserwacyjnymi, aby poznać nowe przypadki związków między obu zjawiskami.